Wydawnictwo: Novae ResData wydania: 12 luty 2020 ISBN: 978-83-8147-735-2Kategoria: literatura obyczajowa, romansStron: 294Jolanta Kosowska urodziła się na Opolszczyźnie, chociaż swoje życie związała z Wrocławiem. Z zawodu jest lekarką i specjalistką w trzech dziedzinach medycyny. Jako nauczycielka została nagrodzona za nowatorskie programy edukacyjne dla lekarzy. Obecnie mieszka w Dreźnie już od paru lat i tam jest związana z drezdeńską Polonią. Jest pomysłodawczynią praktyki lekarskiej dla cudzoziemców. Swoje życie, czas dzieli na pracę zawodową, podróże i pisanie. Książka "Niepamięć" była jej pierwszą wydaną powieścią.
"Wielkie włoskie wakacje" jest to już kolejne dzieło tej autorki, które miałam przyjemność czytać. Książka trafiła do mnie w ramach Book Tour organizowanego przez Andżelikę, prowadząca bloga Czytam dla przyjemności.
"Wielkie włoskie wakacje" jest to opowieść o losach Klaudii, która wraz ze swoją przyjaciółką wyjechała w pełną tajemnic i historii podróż po tytułowych Włoszech. Dziewczyny na początku dobrze się bawią spędzając czas na podróży od jednego znanego miejsca do kolejnego. Wszystko się zmienia, gdy pewnego gorącego dnia przyjaciółki zwiedzają Asyż, a tam uwagę Klaudii przykuwa pewna brama i jej kołatka. Pomimo, że główna bohaterka nigdy nie była w tym mieście ma wrażenie, że zna tą bramę. Pod wpływem impulsu i ciekawości postanawia zajrzeć do środka tego budynku. W głębi jeszcze bardziej nabiera dziwnej pewności, że tu była i zna każdy kąt tego domu. Od przekroczenia bramy wokół Klaudii zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Dziewczyna słyszy kroki i wszędzie widzi inicjały C i M. Co odkryje Klaudia? Jakie tajemnice skrywa dom z Asyżu? Czy podążając tropem historii dziewczyna odnajdzie coś jeszcze?
"Wielkie włoskie wakacje" jest to literatura, która zakrada się w kręgi fantastyki. Czytając miałam wrażenie, że wokół głównej bohaterki dzieją się niespotykane i niewytłumaczalne rzeczy, które nieraz jest ciężko rozwikłać. Przeżywałam wraz z bohaterami całą historię i nie mogłam doczekać się rozwiązania całej tej zagadki. Autorka tak szczegółowo opisuje miejsca zwiedzane przez przyjaciółki, że spokojnie mogłam sobie je wyobrazić i zapragnęłam tam być. Sama historia jest tak skonstruowana, że ciężko jest się od niej oderwać. A samo zakończenie książki jest zaskakujące. Tytuł i okładka doskonale pasują do powieści, na tyle, że nawet mój mąż się skusił na lekturę tej książki (chociaż woli historyczne). Muszę się przyznać, że przez autorkę teraz sama mam ochotę na taką wakacyjną podróż. Moim zdaniem dużo osób w tej książce znajdzie coś dla siebie. Gorąco polecam ten tytuł 🌞
👇👇👇
A teraz kilka słów o książce od mojego męża:
Moja recenzja tej książki będzie nieco inna, ale o tym dalej. Zainteresował mnie mocno jej tytuł "Wielkie włoskie wakacje", a to z tej prostej przyczyny że właśnie do czegoś takiego dążę- i jeśli Bóg i koronawirus pozwolą- w końcu spełnię. A więc zobaczyć Rzym, Watykan, Monte Cassino. W dodatku w opisie tej książki pojawił się zarys jakiejś wielkiej tajemnicy- ocierający o metafizykę. Dwa tematy które od jakiegoś już czasu mocno mnie interesują. Było to aż nadto. To moja dopiero druga
recenzja, a poprzednia miała miejsce 1.5 roku temu, więc możecie sobie wyobrazić jak mnie zainteresowała. Wyrwałem więc książkę z rąk Agnieszki i z uśmiechem zacząłem czytać, zaś teraz czuje się zawiedziony. Może wynika to z tego że miałem zbyt wygórowane oczekiwania? Dodam jeszcze tytułem wstępu że nie będę omawiał fabuły książki (z pewnością zrobi to moja żona), a skupie się na tym co z mojego punktu widzenia najbardziej mi utkwiło, a że jestem chyba czepialski, z tych negatywnych kwestii.
Primo, kwestia spójności. Zaczynam być może od końca, bo to o zakończenie książki chodzi, ale właśnie tutaj widzę największą wadę. Nie wszystkie wątki zostały wyjaśnione należycie, nie na wszystkie pytania pojawiające się w trakcie czytania, autorka odpowiedziała. Tych pytań/kwestii naliczyłem dwie, a w przypadku twierdzącej odpowiedzi na jedno z nich pojawia się jeszcze trzecie. Wiem że brzmi to trochę niejasno, ale nie mogę wprost napisać jakie pytania pojawiły mi się w głowie bo, jak się domyślacie, spoileruje wam zakończenie. Dla faceta to ważna kwestia by wszystko było logiczne, ciąg przyczynowo skutkowy zachowany, wszystko wyjaśnione. A nie że jakiś ważny element dla fabuły przewija się przez pół książki, a na końcu nie wiadomo jak się pojawił. Mnie to trochę razi w oczy.
Secundo, pierwszą osobą opowiadania przez którą poznajemy historię jest mężczyzna. Jednak świat widziany (i opisywany) oczami tego "mężczyzny"... Widać że pisała to kobieta. Pomijam że opis przedmiotów skupia się bardziej na kolorach, a może nawet na odczuciach (można to jeszcze zrozumieć), ale ze facet miałby przez godzinę opisywać garderobę bohaterek? I to całą. Od zapięcia włosów po krój i odcień sukienki. Jest takie przysłowie "Kobiety stroją się dla mężczyzn, lecz widzą to tylko inne kobiety" i to tyle w tym temacie. Dodam też, że zwłaszcza pod koniec książki tyle jest tych opisów strojów (głównie Karoliny), że mimo najlepszej woli, po kolejnym opisie, zacząłem odpuszczać sobie te akapity. Wiem że wam, drogie panie, może się to wydawać bez znaczenia, ale mi to strasznie utrudniało czytanie, wybijało z rytmu.
No ale żeby nie było, to może teraz trochę na plus. Książkę, może z wyjątkiem tego końca, przyjemnie się czytało. Pochłonąłem ją w dwa dni. Opisy miejsc były znakomite, ich atmosfera, ich klimat. Jakby sparafrazować Petroniusza z Quo vadis- ten Rzym dość płonie, ten ogień dość parzy. Jest to największy plus tej książki i to tak znaczący że sięgnę jeszcze po inną książkę tej autorki.
Summa summarum- książka przyjemna, ale nie dawajcie jej swojemu facetowi w prezencie, nawet jeśli lubi "klimaty" Włoch czy tajemnic, prawdopodobnie mu się nie spodoba.
1 komentarz:
Dziękuję za dwie recenzje. Bardzo mi się podobają obie. Tworzycie bardzo ciekawy duet czytelniczy. Może kiedyś znowu napiszecie razem a zarazem osobno?
Prześlij komentarz