Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 8 listopada 2024
ISBN: 978-83-8373-444-6
Kategoria: literatura obyczajowa, romans
Stron: 264
Wydanie I
Jolanta Kosowska urodziła się na Opolszczyźnie, chociaż swoje życie związała z Wrocławiem. Z zawodu jest lekarką i specjalistką w trzech dziedzinach medycyny. Jako nauczycielka została nagrodzona za nowatorskie programy edukacyjne dla lekarzy. Obecnie mieszka w Dreźnie już od paru lat i tam jest związana z drezdeńską Polonią. Jest pomysłodawczynią praktyki lekarskiej dla cudzoziemców. Swoje życie, czas dzieli na pracę zawodową, podróże i pisanie. Książka "Niepamięć" była jej pierwszą wydaną powieścią.
Marta Jednachowska córka Jolanty Kosowskiej. Miłośniczka koni. Lekarka weterynarii.
„Kalendarz adwentowy” trafił do mnie jak wiele innych książek dzięki Book Tourowi prowadzonemu przez dziewczyny Andżelikę i Różę z bloga Czytam dla przyjemności. Książka o tematyce świątecznej, nie mogłam się nie zgłosić. Tytułowa książka to historia dwanaściorga dzieci w różnym wieku zamieszkujących dom dziecka przy ulicy Zimowej. W ośrodku właśnie trwają przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Wszyscy bardzo czekają na ten wyjątkowy dzień, zwłaszcza najmłodsze dzieci. O tym, że sytuacja finansowa jest bardzo zła wie dyrektorka oraz opiekunki. Wychowankowie domu dziecka pierwszego grudnia dostają kalendarze adwentowe, wszyscy myślą, że to będą zwykłe czekoladki, ale jak się okazuje, nie pod każdym okienkiem skrywa się słodycz. Jak się okazuje kalendarz można powiedzieć jest magiczny. Każdego dnia jedno z dzieci dostaje zamiast czekoladki karteczkę o skrywanym dodatkowym prezencie i jak się okazuje wymarzonym upominku. Nikt nie wie kto za tym stoi, tym bardziej, że prezenty są kosztowne. Jakie upominki dostaną dzieci? Kto im sprawia te dary?
W tej książce po prostu się zatapia. Każda kolejna strona, to porwanie w jej świat, którego chce się więcej i więcej. Zresztą świadczy o tym fakt, że przeczytałam ją w jedno przedpołudnie. Jest ona rewelacyjna. Zwłaszcza dla mnie, która kocha święta Bożego Narodzenia i w tej książce czuję każdą cząstką ich klimat, ich magię. To wszystko z niej tak emanuje. Emocje, które wzbudza, chwytając za serce, bez chusteczek się do niej zabrać nie można, nie raz uciekło mi parę łez. To wszystko przez to, że historię tych dzieci chwytają za serce. To historia zarówno wychowanków domu dziecka, ale też ich opiekunów, którzy nie raz dokładają z własnej kieszeni, żeby dać im trochę poczucia takiego kochającego domu. Każde z tych dzieci jest różne, każde z nich kocha co innego. Na przykład taka Marysia pomimo tego, że ma już 21 lat, mogła by już zamieszkać poza ośrodkiem, ale boi się tego, nie czuje się pewna, nie wierzy, że da radę. Albo taki Telemach, który pomimo tego, że ma tylko dziesięć lat, jest bardzo mądry, ale brakuje mu takiej zwykłej ludzkiej empatii. Najbardziej pozytywna postać to siedmioletnia Marcelinka, kocha bardzo konie, ale to też taki dobry duszek domu dziecka. Jeszcze poza tą trójka jest dziewięcioro dzieci, które na swój sposób radzą sobie z odtrąceniem. Te mali bohaterowie powinni nas uczy patrzenia na świat. Kończąc książka bardzo mi się podobała. Gorąco polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz